Było mi troszeczkę przykro, z powodu tego, jak mój mąż się w stosunku do mnie zachowywał, ale w sumie sobie na to zasłużyłem, mimo że nie ja decyduję o tym, co dzieje się ze mną podczas pełni.
Posłusznie poszedłem do łazienki, gdzie mogłem zdjąć swoje podarte ubrania, które od razu mogłem wyrzucić, wchodząc do bali, gdzie umyłem swoje ciało, oglądając siniaki, których miałem naprawdę sporo do tego, gdzie rozciąłem sobie nogę, co przyznam, wcale takie przyjemne nie było.
Nie chcąc chodzić z rozcięciem, uleczyłam swoją ranę, zakładając koszule męża, mogąc opuścić łazienkę i pójść spać tak jak tego chciał Sorey.
- Mama - Usłyszałem głos chłopca, który zauważył mnie, wychodzącego z łazienki najwidoczniej bardzo chcąc, abym skupił na nim całą swoją uwagę.
Nie mając serca więc mu odmówić, zszedłem na dół po schodach, podchodząc do chłopca, którego wziąłem na ręce, przytulając do siebie.
- Miałeś iść spać - Burknął niezadowolony Sorey, zachowując się, tak jakby ktoś nadepnął mu na odcisk i tym kimś zapewne jestem ja, mimo że tego nie pamiętam.
Nie odezwałem się, tuląc do siebie chłopca, dostrzegając zachowanie Soreya, które ewidentnie sugerowało, że boli bardzo go głowa i coś tak czuję, że to na sto procent z mojej winy.
Nie chcąc aby cierpiał, jeszcze bardziej z mojego powodu dotknąłem jego czoła, uwalniając swoją moc, która pozwoliła ukoić jego ból.
- Co ty.. - Zaczął, szybko jednak przerywając, gdy moja moc zaczęła działać, a ból stawał się coraz słabszy. - Przestało boleć - Mówił zaskoczony, bardziej chyba mówiąc do siebie niż do mnie samego, ale to nic najważniejsze, że już go nie bolało.
Widząc, że odczuł ulgę, postawiłem synka na podłodze, całując go w czoło, chcąc iść do sypialni aby nie przeszkadzać mężowi w opiece nad nimi, w końcu bardziej mu przeszkadzam, niż w ogóle pomaga.
- Mama, ja chce być z tobą - Powiedział, chwytając mnie za nogę, nie chcąc, abym stąd szedł.
- Haru, zostaw mamę, jest zmęczona i chce się położyć - Odezwał się Sorey, który chciał zwrócić uwagę chłopca.
- Ja chce z mamą - Powiedział, zaczynając głośno płakać.
- Już dobrze, nie płacz, chodź położysz się z mamą - Odezwałem się do synka, biorąc go na ręce, wchodząc z nim po schodach, co przyznam, trochę mnie bolało, biodra chyba też sobie obiłem.
Nie narzekając na to z wiadomych przyczyn, zabrałem chłopca do sypialni, gdzie wraz ze mną położył się do łóżka, chcąc abym mu coś przeczytał.
A ja mimo zmęczenia wziąłem do ręki jedną z jego ulubionych książek, zaczynając mu czytać, kartka po kartce ziewając przy tym cicho, zerkając co jakiś czas na synka, który długo się trzymał, nim jego oczy zamknęły się, a on wtulony we mnie zasnął.
Z ulgą odetchnąłem cicho, odkładając książkę na bok, przytulając chłopca do siebie, całując delikatnie chłopca w czoło.
Teraz gdy maluch już spał i ja mogłem zasnąć, odciążając męża od chociaż jedno dziecka, nie chcąc aby jeszcze bardziej się na mnie złościł, ja naprawdę nie chciałem zrobić mu na złość, nie chciałem specjalnie uciekać to, co się stało, to nie było w ogóle zaplanowane, a ja z powodu pełni zachowałem się jak szczeniak.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz