Zmęczony nie miałem siły otworzyć oczy, mimo że słyszałem głos mojego synka, który ewidentnie chciał, abym otworzył swoje oczy i zwrócił na niego całą swoją uwagę.
- Mamo no obudź się - Zawołał, widząc brak moich chęci do zwrócenia na niego uwagi.
- Nie śpię, już nie śpię, co się stało? - Zapytałem, zaspanym głosem przecierając dłonią swoje zaspane oczy.
- Jestem głodny - Powiedział, próbując samodzielnie zejść z łóżka co gdybym go nie złapał, skończyłoby się dla niego tragicznie.
- Haru, na litość boską nie rób mi tego, przecież gdybyś spadł, mógłbyś sobie coś zrobić - Skarciłem słownie synka, biorąc go na ręce, zabierając do kuchni gdzie była reszta mojej rodziny.
- Mama - Zawołała Hana, gdy tylko dostrzegła mnie w kuchni. - Zrobiłam z tatą ciasto - Powiedziała, radośnie podchodząc do mnie, chwaląc się tym małym osiągnięciem.
- Tak? To fantastyczni na pewno jest bardzo dobre - Pochwaliłem córkę, kucając przy niej, aby ucałować ją w czoło.
- Jest pyszne, chcesz? - Zapytała, bardzo chętna do podzielenia się ze mną ciastem, na które nie miałem ochoty.
- Nie Hana, nie teraz może później - Odpowiedziałem, w tej chwili naprawdę nie mając ochoty na żadne jedzenie, chcąc tylko pójść dalej spać.
Moje oczy wciąż bolały mnie niemiłosiernie tak samo, jak cała reszta mojego ciała, która musiała nieźle oberwać, podczas spadania sam nie wiem skąd, dlatego nie w głowie było mi teraz jedzenie, a jedyne co chciałem to po prostu odpocząć. Zamiast jednak odpoczywać, podszedłem do blatu, aby przygotować synkowi coś szybkiego do jedzenia, bo przecież był głodny, a ja nie mogłem zignorować tego faktu.
- Miki idź spać, ja to zrobię - Odezwałem się, do mnie mój mąż, zabierając ode mnie nóż, dając mi jasny sygnał do opuszczenia kuchni i pójścia do naszej sypialni.
Nie odezwałem się do niego, kłócąc się nie chciałem, kiwnąłem tylko grzecznie głową, głaszcząc dzieciaki po włosach, znikając na schodach, wracając do łóżka gdzie leżała Śnieżka, uśmiechając się delikatnie na widok kotki, pogłaskałem ją po łebku, kładąc się na łóżku, chwilę później zasypiając.
Obudziłem się wczesnym rankiem wyspany i pełen energii dostrzegając obok męża, który przytulał mnie do siebie.
Nie chcąc więc go wybudzić delikatnie i bardzo spokojnie wysunąłem się z jego ramion, mogąc wstać z łóżka ogarnąć się, a następnie zajrzeć do maluchów, które jak się okazało, już nie spały, bawiąc się ze sobą w łóżeczku.
- Dzień dobry słoneczka - Przywitałem się, podchodząc do nich, uśmiechając się delikatnie.
- Mama! - Zawołały, wyciągając do mnie swoje ręce, nie mając wyjścia, wyciągnąłem ich z łóżeczka, zabierając ze sobą na dół, gdzie jak zawsze nakarmiłem, dbając o to, aby nie chodziły głodne, dając im trochę się pobawić, gdy ja sprzątałem kuchnię, chowając ciasto pod ścierką, nie chcąc, aby wyschło.
- Idziemy na dwór? - Zapytałem maluchy, wychodząc z kuchni.
- Tak - Zawołali biegnąć do drzwi wyjściowych, a że na dworze było przyjemnie ciepło, to nie musiałem ubierać ich w żadne grube ubrania, spokojnie wychodząc na świeże powietrze, gdzie rozłożyłem im kocyk, na którym mogły sobie posiedzieć i pobawić się, gdy ja zajmowałem się ogrodem, przy którym w końcu i maluchy bardzo chciały mi pomóc, a ja nie mając serca im odmówić, po prostu się na to zgodziłem.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz