Nie rozumiałem co, go tak bardzo drażni, no, ale jeśli tak bardzo mu już na tym zależy, nie będę go tak nazywał, a przynajmniej nie na głos lub nie teraz, nikt przecież nie powiedział, że już nigdy go nie będę mógł tak nazywać prawda?
- Skoro tak ci z tym źle - Odezwałem się, nie rozumiejąc jego podejścia, ja tam, mimo że owcą być nie chciałem, nie narzekałem, a on nie może już przełknąć kaczuszki, rany, jaki delikatny mi się asortyment trafił.
Nie chcąc się z nim kłócić, odpuściłem tę rozmowę, pozwalając sobie, na sen, którego teraz najbardziej było mi trzeba.
Jutro czeka nas naprawdę pracowity dzień, a ja nie chciałem, aby popsuł nam go konflikt związany z kaczuszką.
Rano, gdy tylko otworzyłem oczy, zdałem sobie sprawę, że jestem w sypialni całkiem sam, nie mogąc więc kazać rodzinie na siebie czekać, wstałem z łóżka, czując delikatne pieczenie pośladków, no proszę, ładnie mnie tu załatwił, jak nie będę miał ślady po jego ręce.
Nie mogąc nic z tym zrobić, ubrałem długie spodnie, które zakrywały wszystko, aby znów nie znosić fochów męża.
Przebranym z rozczesanymi puszczonymi wolno włosami, zszedłem za dół, gdzie tętniło życie.
Sorey przygotowywał śniadanie dla dzieci, które bawiły się w salonie z kotkami, które wesoło biegały tam i z powrotem po całym salonie.
- Dzień dobry - Przywitałem się z każdym, dzieci tułając do siebie, całując w czułka, nim znalazłem się w kuchni, witając się i z mężem..
- Dzień dobry owieczko, dziś długie spodnie? - Zapytał, a jego oczach dało się dostrzec satysfakcje. W końcu tego chciał, abym nie odkrywał swojego ciała, chociaż to trudne, gdy jest ci ciepło, a ty musisz gotować się w długich ubraniach, bo twój mąż jest za bardzo zazdrosny.
- Jak widać, poświęcam się, abyś nie musiał być zazdrosny - Powiedziałem, podchodząc do niego bliżej, aby pomóc mu przy jedzeniu dla dzieci. Bo co z tego, że już kończył, przecież zawsze mogłem mu w czymś pomóc.
- W domu możesz chodzić w krótkich spodniach - Odezwał się, ale ja już tego nie skomentowałem lepiej chodzić w krótkich spodniach i mieć święty spokój niż wysłuchiwać zazdrości męża, któremu mam nadzieję, kiedyś to przejdzie.
Przygotowanie śniadania nie zajęło nam zbyt dużo czasu, a przynajmniej nie mi, bo i tak za dużo nie robiłem, tylko odrobinkę mu pomagając.
Nasze maluchy po śniadaniu mogliśmy przebrać w czyste ubranka, zabierając ze sobą do krawca, gdzie mieliśmy wybrać stronę ślubne.
Sorey wczuwał się w to zdecydowanie bardziej niż ja i to nie tak, że nie chciałem tego ślubu, bo chciałem odnowić przysięgę małżeńską, jednak nie potrzebowałem tego wszystkiego, tych pięknych strojów tych bogatych dodatków było mi to naprawdę obojętne, w czym pójdę..
- Mógłbyś trochę bardziej entuzjastycznie do tego podchodzić. Nie chcesz tego? - Zapytał, gdy po raz kolejny powiedziałem, że ten strój pasuje mi tak samo, jak pozostałe.
- Chce, ale każdy mi się podoba tak samo - Przyznałem, nie wiedząc, czemu nie może być ten? To mój mąż chciał, abym ubrał wyjątkowy strój, a czy każdy z nich nie jest wyjątkowy? No jest, a więc każdy mi odpowiada tak jak ten poprzedni..
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz