Nie do końca chciałem iść nad jezioro, mimo że bardzo go potrzebowałem, martwiłem się o to, czy Sorey sobie poradzi z dziećmi. I to nie tak, że mu nie ufam, ja po prostu boję się, że coś złego może się wydarzyć, a i ja sam nie chciałem być dla męża problemem, przecież jeśli znów nie będzie pracować z mojego powodu, później będzie chciał to nadrobić. No i znów nie będę go widywał całymi dniami, a tego nie chcę już więcej znosić.
Niepocieszony znalazłem się nad jeziorem, gdzie być nie chciałem, wchodząc do wody, gdzie zanurzyłem się pod taflą wody, oddając całkowicie wodzie.
Relaksując się w wodzie, straciłem kontakt ze światem żywym, potrzebując odpoczynku, nim wrócę do domu.
Trochę to trwało, a ja pływałem i pływałem, nie śpiesząc się z powrotu do domu, Sorey sam chciał, aby odpoczął, a ja to robiłem, przestając odczuwać ból głowy, wygląda więc na to, że muszę częściej wychodzić nad jezioro, pozostawiając dzieci w rękach męża, który jestem pewien, że świetnie sobie poradzi, mimo że na samym początku nie do końca byłem tego pewien.
Z wody wyszedłem, późnym wieczorem czując się naprawdę dobrze, nareszcie byłem w stanie funkcjonować, na pełnych obrotach mogąc wrócić do domu i odciążyć męża.
- Wróciłem - Odezwałem się, wchodząc do domu, nie słysząc już naszych dzieci, a to oznaczało, że już spały, a przynajmniej taką miałem nadzieję.
- I jak się czujesz? - Zapytał, od razu do mnie podchodząc, chwytając moje lodowate dłonie, które ucałował moje dłonie.
- Dobrze, głową mnie już nie boli - Powiedziałem, mówiąc to naprawdę szczerze, głowa mnie nie bolała, a i siły dużo miałem, a więc chyba wszystko wróciło do normy.
- Tak strasznie się cieszę - Wyznał, mocno się do mnie przytulając, mimo tego, że byłem zimny i przemoknięty do suchej nitki, deszcz rozpadał się, a ja wracając do domu, nie suszyłem się i tak wiedząc, że to nic nie da.
- Sorey to może nie być dobry pomysł, jestem zimny i mokry możesz się przeziębić - Odezwałem się, nie chcąc, aby był chory, bo do tego w jego akurat wypadku nie za wiele trzeba było.- Nie martw się, owieczko nic mi nie będzie.
- Powiedział, zbliżając się do moich ust, aby złączyć je w namiętnym pocałunku, na chwilę zamykając mi buzię, abym nie myślał i nic nie mówił.
A więc nic nie mówiłem, dając się ponieść krótkim pieszczotą, nim tchu nam brakło a my, zmuszeni byliśmy oderwać się od siebie.
W tym czasie gdy normowałem swój oddech, osuszyłem ciało z wody, nie chcąc robić mokrych plam w domu, nie mówiąc już nawet o tym, że przez nie panele mogłyby na puchnąć, a tego bardzo bym nie chciał.
- Bardzo dawały w kość? - Zapytałem, uświadamiając sobie, że dzieci faktycznie już spały niw słysząc nigdzie ich głosików.
- Nie, nie było tak źle, tylko Hana strasznie cały czas chce spędzać ze mną czas, nie jestem pewien czy to normalne - Powiedział, troszeczkę mnie tym faktem bawiąc.
- Oczywiście, że normalne, córeczka tatusia w końcu, Misaki też taka była, lubiła spędzać ze mną czas, ale gdy ciebie widziała, świat przestawał dla niej istnieć - Przyznałem, siadając na kanapie, wpatrując się w okno, w które radośnie stukał deszcz.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz