Zaspany patrzyłem na męża, nie rozumiejąc, co do mnie mówił, chyba jestem bardziej zmęczony, niż mógłbym sobie wyobrazić.
- Wody, tak - Odpowiedziałem, nie będąc pewien czy odpowiadam na dobre pytanie i, czy odpowiadam w ogóle dobrze. Sorey uniósł jedną brew, przez chwilę patrząc na mnie w milczeniu, analizując to, co robię. - Nie siedź tu za długo - Poprosiłem, wychodząc z łazienki, idąc do sypialni, gdzie położyłem się na poduszkę, chwilę nawet czekając na powrót męża, nim odpłynąłem, musząc wypocząć po tej jakże męczącej nocy.
Rano obudziłem się w bardzo dobrym nastroju, byłem wypoczęty i zadowolony, co więcej było mi trzeba? No męża, ale go miałem cały czas przy sobie, a to oznaczało, że nie potrzebowałem już niczego więcej.
- Dzień dobry owieczko - Usłyszałem, gdy spojrzałem na twarzy męża, który przeglądał mi się uważnie przez cały ten czas.
- Dzień dobry kotku - Przywitałem się, całując jego usta, delikatnie głaszcząc po policzku.
- Jesteś wypoczęty? - Zapytał, kładąc się na plecy, co ułatwiło mi położenie głowy na jego ramieniu.
- Tak a co? Masz dziś jakieś plany? - Podpytałem, chcąc wiedzieć, czy mamy dziś siedzieć w domu, czy może jednak gdzieś dziś wyjdziemy, co przyznam, bardzo by mi odpowiadało.
- Tak szczerze mówiąc, to tak. Co ty na to, abym zabrał dzieci i wraz z nimi poszedł roznieść zaproszenia? - Powiedział, czym mnie zaskoczył szkoda tylko, że nie pozytywnie, dlaczego chce iść sam? A ja to co? Dlaczego mam zostać sam w domu? Coś zrobiłem nie tak?
- Czekaj, dlaczego chcesz iść sam z dziećmi? - Podpytałem, podnosząc głowę znad jego ramienia, przyglądając mu się uważnie.
- No wiesz, ty nie lubisz towarzysza ludzi, dlatego lepiej, abyś został w domu, z resztą ty zaproszenia ładnie wypisałeś, a ja jej rozniosę, no i zabiorę dzieci, abyś mógł odpocząć - Gdy to powiedział, powinienem się ucieszyć, każdy by chciał mieć czas dla siebie bez dzieci tylko nie ja, a to wszystko dlatego, że nie lubię być sam, no cóż, skoro jednak on tego chcę, nie będę zmieniał mu jego planów, będę mógł zająć się ogródkiem, no tak już dawno nie robiłem nic w ogródku dlatego to będzie dobry czas, aby to uczynić.
- Dobrze, w takim razie zajmę się ogrodem - Powiedziałem, mówiąc całkiem poważne, nie będę przecież tracić czasu na leżenie, na nie jeszcze przyjdzie czas.
- Hej, a nie lepiej, abyś sobie odpoczął? - Zapytał, na co pokręciłem przecząco głową, nie chce na to tracić czasu.
- Odpocznę w ogródku - Odpowiedziałem, w tym momencie słysząc wołanie dzieci, no dobrze czas do nich iść zrobić śniadanie a później, gdy już pójdą, zajmę się innym, moim dosyć zapomnianym dzieckiem. - Pójdę do nich - Dodałem, wstając z łóżka.
- Nie Miki, lepiej, abym ja to zrobił, a ty powinieneś się umyć - Zatrzymał mnie, szybko wstając z łóżka, trochę mnie zasysając.
- Czy ja dziwnie pachnę? - Zapytałem, nie rozumiejąc jego powstrzymania mnie od pójścia do dzieci.
- Nie, ale twoje uda powinny być umyte - Na te słowa spojrzałem na uda, cicho wzdychając, no tak, mogłem się zorientować, że to właśnie o to mu chodziło.
- Racja, idź do nich, dołączę później - Zgodziłem się z nim, całując w policzek, nim zniknąłem w łazience..
<Pasterzyku c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz