poniedziałek, 2 października 2023

Od Mikleo CD Soreya

 Nie komentując tego, że jestem lodowaty, nakryłem się porządnie kołdrą, aby się troszeczkę wygrzać tylko i wyłącznie dla męża, ja sam nie potrzebowałem ciepłą, ale on już tak a ja jako dobry mąż potrafię się poświęcić dla niego, grzejąc swoje ciało tylko po to, aby mu było łatwiej zasnąć.
- Co ty zrobisz, jak będę musiał gdzieś iść na kilka dni - Odezwałem się, cicho przy tym ziewając.
- Nie będę w nocy mógł spać, nie będę mógł żyć, nie pozwolę ci nigdzie iść - Powiedział, przyciągając mnie jeszcze bliżej siebie, nie chcąc wypuścić ze swoich objęć.
- Kurcze to chyba nazywa się uzależnienie od drugiego człowieka - Powiedziałem, głaszcząc go delikatnie po policzku.
- Jestem uzależniony od ciebie i nie kryje się z tym, kocham cię i nie pozwolę nikomu mi cię odebrać - Wyszeptał, poprawiając się na łóżku, całując mnie w czubek głowy.
- Myślę, że nikt nie chciałbym mnie ci odebrać - Powiedziałem, akurat tego pewien jak niczego innego na tym świecie.
- Jeszcze byś się zdziwił - Oczywiście mój mąż w każdym widzi wroga, nieważne co by się działo on i tak nikomu nie ufa, każdy, kogo znamy, czegoś ode mnie w jego oczach chce, nawet jeśli niczego nie chce.
- No dobrze, już dobrze idź już spać, wystarczy rozmów na dziś - Szepnąłem, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku, nim wtulony w jego ciało zasnąłem, grzejąc się jego ciepłem...

Dni powoli mijały, dzień za dniem, ja opiekowałem się dziećmi, a Sorey pracował i tak upłynęła mi cała zimna, w którą mój mąż przeżył, nie czując się aż tak źle, jak dobrze, że to już za nim, zima upłynęła, a on znów będzie czuł się lepiej, z czego się akurat cieszyłem.
- Wróciłem - Zawołał Sorey, wchodząc do domu, informując nas o swoim powrocie do domu.
- Dzień dobry kochanie - Odezwałem się, gdy zobaczyłem go w salonie trzymającego na rękach nasze maluchy, które rosły jak na drożdżach, jeszcze trochę a noszenie ich razem nie będzie już możliwe. - Jak tam w pracy? - Zapytałem, podchodząc do męża, łącząc nasze usta w delikatnym pocałunku.
- Dobrze, nareszcie jest ciepło, aż miło się z domu wychodziło - Powiedział, uśmiechając się do mnie radośnie.
- Cieszę się, chodź, zrobiłem już obiad - Powiedziałem, zabierając od niego naszego syna, który chciał do mnie na ręce.
- Nie jestem głody - Odpowiadał, stawiając na ziemi córeczkę, która od razu zaczęła się bawić z bratem. - Chciałbym ci jednak coś pokazać - Powiedział, wyciągając z kieszeni małe pudełeczko, które po chwili otworzył, pokazując mi dwie piękne obrączki.
- O jej, to są nasze obrączki? - Zapytałem, biorąc do ręki jedną z obrączek, której się uważnie przyjrzałem.
- Tak, oczywiście, że tak, to nasze obrączki - Powiedział dumny z siebie, uśmiechając się do mnie szczerze.
- Są piękne, naprawdę się postarałeś - Przyznałem mu, musząc go pochwalić za te piękne obrączki, które naprawdę mi się podobały.
Oddając mu obrączkę, ucałowałem jego usta, ciesząc się z jego decyzji wymiany starych na nowe obrączki.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz