poniedziałek, 2 października 2023

Od Soreya CD Mikleo

 Zastanowiłem się nad jego słowami, troszkę je analizując. A więc wychodzi na to, że było to zupełnie normalne... znaczy się, zupełnie to nie wiem, ale skoro Misaki się tak zachowała i wyrosła na wspaniałą kobietę, to chyba faktycznie nic złego takie nagłe zachowanie. Ale i tak czułem, że może troszkę za bardzo się do mnie przywiązuje, Miki jest dla niej o wiele lepszym wzorem do naśladowania, w końcu Miki jest niesamowity, i mądry, i wspaniały, i pracowity... a ja? Ja nawet nie miałem pojęcia, co młoda mogłaby ode mnie podpatrzeć. 
- Powinna więcej czasu spędzać z tobą. Od ciebie nauczy się fajnych rzeczy, a ode mnie to... cóż, ode mnie się raczej niczego nie nauczy – powiedziałem, idąc na chwilę do kuchni. Musiałem w końcu przynieść babeczki, by się nie zeschły i nie zmarnowały. 
- I jak ją przekonasz do tego? Chce spędzać czas z tobą, i jak jej się nie odwidzi, to będzie spędzała czas z tobą – odpowiedział, chyba nie do końca tym przejęty. Naprawdę nie widzi tutaj żadnego problemu? Ja trochę ich dostrzegałem, jak chociażby to, że mnie aktualnie trochę mało w domu jest, no i też nie czułem się jak ktoś, kto jest dobrym wzorem. Hana jeszcze coś ode mnie podpatrzy, coś szkodliwego, i potem będzie to powtarzać... 
- A może jednak delikatnie dałoby się jej zasugerować, że lepiej jej z tobą, nie ze mną... – zaproponowałem, wracając z kuchni. 
- Ja do tego się nie przyłożę. I ty także – zagroził, rzucając mi ostrzegawcze spojrzenie. No i tyle byłoby z mojego misternego planu, który mi się tam w głowie powoli rodził, i nawet porządnie się nie narodził, bo już musiałem zrezygnować... oby tylko dziecko za bardzo nie ucierpiało przez to, że się tak do mnie przywiązało. – Co tam niesiesz? – dopytał, zmieniając temat i interesując się talerzykiem z dwoma wypiekami. 
- Babeczki. Mówiłem ci o nich rano, tylko nie wiem, czy pamiętasz – odparłem, podając mu słodkości z nadzieją, że mu zasmakuje. Dzieci wszamały prawie wszystko, i nim się zorientowałem, zostały tylko te dwie uratowałem. Sam żadnej nie skosztowałem, ale nie miałem takiego zamiaru, kiedy je kupowałem. Chciałem, by dzieci sobie pojadły, i Miki, a ja to tam tego do szczęścia nie potrzebuję. Do szczęścia potrzebuję tylko ich uśmiechów, bo są najpiękniejsze i najcudowniejsze na świecie. – Proszę, poczęstuj się, ocaliłem te dwie dla ciebie. 
- A ty je spróbowałeś? – dopytał, na co pokręciłem przecząco głową. 
- Kupiłem je dla was, nie dla siebie – wyjaśniłem mu mój punkt widzenia. 
- Ty zjesz jedną, a ja drugą. W przeciwnym wypadku ja nie chcę – powiedział, a ja niestety, nie miałem wyjścia, jak zgodzić się na te warunki. Nie do końca mi się one podobały, no ale nie miałem wyjścia, bo inaczej by tego nie zjadł, a jutro byłyby niedobre. Już dzisiaj w sumie takie troszkę zeschnięte były...
Po tym dokończyłem sprzątanie, w czym Mikleo mi musiał pomóc. Początkowo mi się to nie podobało, ale zapewnił mnie, że dobrze się czuje, dlatego go nie wyganiałem, bo to i tak nie miałoby sensu. Po tym mogliśmy przenieść się do łóżka, co przyjąłem z ulgą, bądź co bądź, byłem trochę padnięty, i jeszcze jutro będę musiał wstać wcześnie do pracy... no nic, jakoś dam sobie radę. 
- Lodowaty jesteś – mruknąłem z niezadowoleniem, kiedy wtuliłem się w jego ciało.
- Nie musisz się do mnie przytulać – zauważył słusznie. 
- Nie muszę, ale chcę, bo bez tego nie zasnę – bąknąłem, wsuwając nos w jego włosy, które też wydawały mi się lodowate. Ale za to jak cudnie pachnące... mój Miki zawsze bardzo ładnie pachniał, i to uwielbiałem. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz