niedziela, 1 października 2023

Od Soreya CD Mikleo

Tak jak podejrzewałem, Alisha mi nie pozwalała za długo pracować, co mi się tak niezbyt podobało. Chciałbym po prostu już popracować dłużej, szybciej zarobić pieniądze i później nadrobić czas z najbliższymi, no ale królowa mi na to nie pozwalała, a z nią się kłócić nie mogę. No nic, wychodzi więc na to, że z taką płacą i z takimi godzinami to odpowiednią ilość pieniędzy będę miał na wiosnę, czyli tak, jak planowałem, więc tak źle nie jest. 
Jako, że kończyłem dzisiaj wcześniej, stragany były jeszcze otwarte, więc postanowiłem kupić małe co nieco dla naszych dzieci oraz mojego męża najpiękniejszego, a mianowicie babeczki. Dużo babeczek, które wyglądały pięknie i pewnie równie pięknie smakowały, a przynajmniej taką miałem nadzieję, w końcu troszkę za nie dałem. Ja wiem, że bardziej opłacalne byłoby kupienie składników na babeczki, ale ja tego robić nie potrafiłem, a nie chciałem męczyć Mikleo ich przygotowaniem. Poza tym, miło jest tak usiąść sobie i zjeść babeczkę. 
Kiedy wróciłem do domu, od razu usłyszałem krzyki Hany, która już nie mogła się mnie doczekać. Nawet zacząłem się o nią martwić, czy ona dobrze się czuje, rozwija, bo coś tak za bardzo do mnie przywiązana jest. Nie powinna mieć lepszej więzi z mamą? To z nią przecież spędza więcej czasu, no i nie mówiąc o tym, że dzieci powinny mieć lepszą więź z mamą. Haru też się cieszył na mój widok, ale nie był mną tak zainteresowany, jak Hana. Muszę porozmawiać o tym później z Mikim, on pamiętał więcej ode mnie, on miał większe doświadczenie ode mnie i na pewno będzie wiedział, czy się coś dzieje czy nie. 
- Cześć, słoneczka moje – przywitałem się z dziećmi, przytulając je do siebie. – Kupiłem wam babeczki. Najpierw pomogę wam umyć rączki, bo na pewno głaskaliście zwierzaczki. 
- A potem się pobawimy? – spytała Hana, nie za bardzo chcąc mnie puścić. 
- Pobawimy się, pobawimy. Ale najpierw muszę zdjąć płaszcz, i buty. I umyć z wami ręce. Obiadek zjedliście? – dopytałem, a dzieci natychmiast pokręciły głowami – Więc najpierw zjemy obiadek, a potem babeczki. 
Dziewczynka troszkę się uspokoiła i mnie puściła, a ja spokojnie mogłem z siebie zdjąć niepotrzebne ubranie. Dzieci już sobie powolutku zaczęły wchodzić po schodach, a ja w ty czasie postanowiłem zanieść babeczki do kuchni i jednocześnie przywitać się z Mikim. Od razu zauważyłem, że było z nim coś nie tak, miał podkrążone oczy, był bladszy, niż zwykle... nie wyspał się? Obudziłem go może? Starałem się wstać bardzo cicho, jak to zawsze miałem w zwyczaju, ale chyba coś mi się dzisiaj nie udało. 
- Dzień dobry, Owieczko. Wszystko w porządku? – zapytałem męża, mocno zmartwiony o jego zdrowie. 
- Tak, jak najbardziej. Co tam nam znów kupiłeś? – spytał, trochę odwracając kota ogonem. 
- Miki, nie jestem ślepy. Co się dzieje? Obudziłem cię? Jesteś zmęczony? Może chcesz się położyć? – dopytałem, kładąc mu dłoń na czole chcąc się upewnić, że jego temperatura ciała jest odpowiednia, jak na Serafina wody, ale wyglądało na to, że wszystko było w porządku, przynajmniej z tym. – Słuchaj, ja tu się mogę zająć i dziećmi, i obiadem, i domem, a ty się połóż, nie ma sensu, byś się męczył – powiedziałem, będąc gotów na to, by się wszystkim zająć. Może jeszcze jutro powinienem zostać? Tak dla pewności, by moja Owieczka się nie męczyła za bardzo, kiedy tak strasznie zmęczona jest. 

<Owieczko? c:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz