Bardzo, ale to bardzo chciałbym się na niego nie złościć, ale tak nie do końca potrafiłem. Byłem zmęczony, bo nie przespałem spokojnie ani jednej godziny tej nocy i byłem jeszcze rozdrażniony przez ból głowy, który trwał od wczoraj przez to, że dzieci przepłakały pół dnia, już nie mówiąc o tym, że myślałem, że umrę z nerwów przez jego długą nieobecność i ciszę z jego strony. Chyba jeszcze nigdy nie wyciął mi takiego numeru i szczerze nie chcę przechodzić przez to raz jeszcze, bo mi jeszcze serce z tych nerwów stanie.
- Umyj się i połóż do łóżka – powiedziałem, ciągle na niego zły i coś już czułem, że dzisiaj mi to nie przejdzie.
A przynajmniej nie do momentu, w którym to położę się do łóżka i w końcu zasnę, ale to dopiero nastanie wieczorem, jak już położę spać dzieci. Od Mikleo dzisiaj niczego nie wymagałem, poza tym, że ma on po prostu grzecznie pójść do łóżka. Pamiętałem, że po pełni ciało Mikleo stawało się bardzo słabe i potrafił tak przespać cały dzień, więc to niech teraz zrobi. Ja zajmę się całym domem, jak to miało miejsce wczoraj. Piąta kawa z rzędu może pozwoli mi to jakoś przetrwać. Zresztą, czy ja miałem jakieś wyjście? No tak niezbyt.
- Zamiast położyć się do łóżka mogę ci pomóc – zaproponował, ale jedynie rzuciłem mu chłodne spojrzenie.
- Twoja pomoc przydałaby mi się wczoraj, kiedy dzieci przez pół dnia płakały, że chcą do mamy i nijak się nie dało ich uspokoić – powiedziałem zimno, wracając do dzieci. Nim oczywiście wróciłem do salonu, musiałem wziąć kilka głębokich wdechów i zmusić się do uśmiechu. Nie chciałbym, by dzieci mnie widziały takiego złego. W końcu, one nic złego nie zrobiły. Owszem, może wczoraj troszkę mnie tym płaczem wytrąciły z równowagi, ale to nie była ich wina, że chciały do mamy, to dla nich jest przecież zupełnie naturalne.
Usiadłem na podłodze obok dzieci, starając się ich zainteresować swoją osobą, by Mikleo mógł spokojnie przejść na górę, do łazienki. Może Haru wczoraj strasznie płakał za mamą, jak wstał też jakiś taki trochę markotny był, ale kiedy już mama przyszła, trochę się taki spokojniejszy wydawał. Chyba po prostu wyczuwał, że mama jest za daleko i to go bardzo denerwowało. Nie tylko jego, ja też czułem się paskudnie z tego powodu. Przecież coś mogło mu się stać, no i się stało, bo spadł skądś. Nie wiem skąd, jaka to była wysokość, czy jakichś poważniejszych obrażeń poza siniakami się dorobił... wiem tylko, że wyglądał tragicznie, a ubrania, które miał na sobie, nadawały się tylko i wyłącznie do wyrzucenia. Mogłem się go bardziej dopytać, czy nic mu nie jest. A już na pewno nie powinienem się na niego złościć. Troszkę przegiąłem, faktycznie, ale po prostu... sam nie wiem, chyba to przez to zmęczenie. I ból głowy, który nie chciał przechodzić, niezależnie od tego, jakie zioła piłem. Właściwie, to wypiłem tylko jeden kubek, i to niecały, by były one strasznie niedobre, ale w sumie to nawet po tym żadnej zmiany nie czuję. Dobrze, że ja nie mam żadnego takiego dnia, jak Miki tę pełnię, bo wtedy byłoby w tym domu naprawdę ciężko.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz