Muszę przyznać, odrobinkę się o Mikleo martwiłem. Myślałem, że jak już się prześpi ten jeden dzień, to będzie z nim lepiej. Tak, byłem na niego zły. Nie wiedziałem, gdzie mi zniknął, co się z nim dzieje, czy nikt go nie skrzywdził... na domiar tego wszystkiego jeszcze dzieci płakały przez resztę dnia, bo chciały do mamy. Znaczy, Haru płakał z tego powodu, a Hana płakała dlatego, że płakał jej brat, no i troszkę ten płacz wrył mi się w głowę powodując, że ta chciał mi wybuchnąć. Czy byłem na niego zły czy nie, zawsze się o niego martwiłem i martwić będę.
- Chodźcie, umyjemy rączki – poprosiłem, idąc z maluchami do łazienki na dole, do której już wczoraj zaniosłem mydło i ręcznik właśnie po to, by nie musieć zanosić ich do łazienki na górze, i też dzięki temu tak dużo ich nie noszę, a przecież o to też Mikleo chodziło, czyż nie?
Kiedy upewniłem się, że dłonie naszych maleństw są czyste, zaprowadziłem je do kuchni, gdzie od razu posadziłem je na ich krzesełka. Chciałem wziąć od nich maskotki, które im kupiłem, gdyż strasznie im się spodobały, ale Hana niezbyt chciała się z nią rozstawać. To nie był dobry pomysł, bo na pewno pobrudzi ją podczas jedzenia, no ale jak ja mam jej to zabrać, jak ona ją tak uroczo do siebie tuli? Zresztą, i tak jeszcze kolacji nie ma, więc chwilkę sobie jeszcze ją potrzymać może
Podszedłem do Mikleo, by pomóc mu w dokończeniu kolacji. Nie może być tak, że on wszystko sam robi, a ja nic. Zresztą, nadal miałem wrażenie, że nie czuje się on najlepiej. W końcu, od kiedy on, serafin wody, odmawia pójścia nad wodę? Musi jeszcze nie czuć paskudnie. A ja, zamiast mu pomóc, to sobie spałem do południa. I jeszcze narzekałem, że nie mogę spać dłużej... dobrze, że pomyślałem i wstałem z łóżka, a nie przekręciłem się na drugi bok. To była jeszcze zasługa Coco, bo trzeba była ją nakarmić. Czekaj, nie Coco, tylko Śnieżki. Co się dzieje ze mną ostatnio, to ja nie mam pojęcia.
- Miki, chcesz może gorącej czekolady? – zaproponowałem, przygotowując ten cudowny napój sobie i dzieciom do kolacji. I byłem tak pewien, że Miki także się napije, bo przecież doskonale wiedziałem, że także ją lubi, że wyjąłem nawet czwarty kubek właśnie dla niego.
- Nie, dziękuję – odpowiedział, znów mnie tym zaskakując i jednocześnie martwiąc. Coś musi być z nim nie tak. Odmówił pójścia nad wodę, ciasta, placków... no dobrze, te dwie ostatnie rzeczy byłem w stanie zrozumieć, bo to ja zrobiłem i pewnie za dobre to nie było, ale żeby czekolady odmawiać? Mój Miki nigdy nie odmawia czekolady.
- Miki, wszystko w porządku? – zapytałem się go, kładąc swoją dłoń na tej należącej do niego, i od razu zauważyłem, że jego skóra była ciepła. Za ciepła. – Jesteś strasznie rozgrzany, wszystko w porządku? – dopytałem, a Mikleo od razu zabrał swoją dłoń. – Hej, jeśli coś się dzieje, to mi powiedz. Chcę wiedzieć, jak ci pomóc – dodałem, bardzo o niego zmartwiony. To przez pełnię? Przeze mnie, bo tak bardzo byłem na niego zły? Jeżeli to drugie, to ja sobie tego nigdy nie wybaczę. Byłem zły, bo się o niego martwiłem, ale już się przespałem, trochę uspokoiłem, i ta cała złość mi przeszła.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz