Czy było aż tak ciepło? Nie powiedziałbym. Było całkiem optymalnie. Przyjemnie. A przecież to ja byłem ubrany całkowicie; długie rękawy, gorset, wszystko ładnie dopasowane i ściśnięte, a on był luźno ubrany, więc jak mu mogło być gorąco, a mnie nie? To za bardzo sensu nie miało, widziałem tylko jedno wytłumaczenie na to, i brzmiało ono tak, że z nim jest coś nie tak. No bo przecież nie ze mną.
– Może chory jesteś – odparłem nieco zmartwiony, kładąc na jego czole dłoń. Oczywiście, że gorące. Zdziwiłbym się, gdyby było chłodne. Mam jednak nadzieję, że w końcu do tego doprowadzimy.
– Medyk już mi mówił, że nic mi nie jest – burknął, delikatnie pusząc policzki.
– Powiedział, że nie jest w stanie stwierdzić, co ci jest, a to duża różnica. Musimy po prostu znaleźć kogoś, kto ma nieco większą wiedzę i umiejętności – odpowiedziałem, zdejmując dłoń.
W zeszłym miesiącu udało mi się w końcu go zabrać do medyka, chociaż marudzenia przy tym było mnóstwo. Zauważył on u mojego narzeczonego pewne nieprawidłowości, tak więc mamy pewność, że to gorąco nie było normalne, ale nie potrafił stwierdzić, dlaczego. Zasugerował, że może to pochodzić od rodziny, no ale Haru jej za bardzo nie znał. Będę musiał dla niego znaleźć innego specjalistę. Najlepiej jeszcze kogoś, kto posługuje się odrobiną magii, i innymi środkami tego typu. I też w końcu zająć się pochodzeniem jego rodziny. To nie może być takie trudne. Gdyby był bez nazwiska, no to byłoby to wręcz niemożliwe, ale w spisie prowadzonym przez miasto powinno być coś na temat jego rodziny. Chyba, że się tu przeprowadzał z innego miasta, albo jakiejś zapyziałej wsi, to wtedy faktycznie, może się mały problem pojawić.
– A po co, skoro czuję się dobrze? – spytał, oczywiście nie rozumiejąc, dlaczego to jest takie ważne. Coś tak czuję, że gdyby tylko mógł, medyków omijałby szerokim łukiem, nieważne, co by mu dolegało; czy byłyby to połamane żebra czy trochę wyższa temperatura.
– Po to, by wiedzieć, co ci jest, i co może z tego wyniknąć, jeżeli pozostawimy to samemu sobie – wyjaśniłem spokojnie, patrząc na niewzruszoną taflę jeziora. Cisza, i spokój... tak to ja mogłem żyć. Tylko jak tak teraz sobie myślę, to jak Haru wytrzyma w ślubnym stroju, jeżeli będzie taki upał, jak to on twierdzi? A mam nadzieję, że właśnie będzie taka pogoda, jak tego dnia. Może nawet wyższa temperatura by była. Nie pogardziłbym.
– Haru! – słysząc czyjś męski głos, który nawołuje mojego narzeczonego, odruchowo odwróciłem głowę w jego stronę ciekaw tego, kto chce zakłócać spokój mego przyszłego męża, i przy okazji mój. Dostrzegłem idącego ścieżką dosyć młodego mężczyznę, który trzymał za rączkę małe dziecko, jasnowłosą dziewczynkę. Nie mam pojęcia, ile mogła mieć lat, no ale skoro chodziła powoli na własnych nogach, to może dwa? Albo trzy. Może nawet cztery. W określaniu takich rzeczy jestem beznadziejny, na dzieciach to ja się za bardzo nie znałem.
– Twój znajomy? – spytałem, zerkając na Haru. Ja tego mężczyzny w życiu na oczy nie widziałem, ale on z reguły świetnie wydawał się znać Haru, skoro go wolał po imieniu.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz