poniedziałek, 6 maja 2024

Od Daisuke CD Haru

 Słodka córeczka... a więc moje przeczucie mnie nie myliło, chyba bardzo chciał mieć córkę. I to nawet bardzo, sądząc po jego spojrzeniu rozmarzonym. Czy ta mała była taka słodka, to ja bym nie powiedział. Wpatrywało się we mnie jak ciele w malowane wrota, i nie chciało przestać. I do tego wszystkiego zabrała mi broszkę, którą miała mieć tylko przez chwilę. Dopiero w tym momencie sobie o tym przypomniałem. Nie, żeby to było coś bardzo sentymentalnego, z takich rzeczy mam tylko skromny pierścionek zaręczynowy od Haru, który dalej jest oczywiście na moim palcu, i... i to w sumie wszystko. Kolejna będzie obrączka, jeżeli wszystko pójdzie dobrze. Jak chodzi o ubrania, biżuterię, dodatki, to nie jestem jakoś bardzo sentymentalny, zawsze w końcu mogłem sobie kupić drugie takie samo, albo nawet i lepsze. Ale jednej mojej broszce przyznać musiałem, była dosyć droga, więc dobrze byłoby dla tego dziecka, by jej nie zgubiło. I nie zniszczyło. 
– Polubiłeś ją? – zapytałem na razie dosyć grzecznie i neutralnie, chcąc trochę wybadać temat. Wiedziałem, że chce mieć dzieci, pytanie tylko brzmiało, jak bardzo, bo jeżeli naprawdę bardzo, bardzo, to może uda mi się zrobić tak, by posiadanie potomka dla naszej dwójki było możliwe. Tylko nie teraz. Wpierw oczywiście ślub, a o dzieciach moglibyśmy pomyśleć potem. Znaczy, ja pewnie będę musiał, bo rozwiązanie, jakie na to mam, mu się zapewne nie spodoba, i będę musiał sam się mu poddać. I znów mi się piętrzy rzeczy do zrobienia. Praca, finanse, współprace, nasz ślub, zdrowie Haru, teraz dzieci mi najprawdopodobniej dojdą... nie wiem, jakim cudem mi na to życia starczy. 
– A ty nie? Przecież ona była taka słodziutka. I kochana. I słyszałeś, jak pięknie powiedziała ci „dziękuję”, jak jej już dałeś broszkę? No przecudowna, i że jeszcze kolejnego się spodziewają, ja na jego miejscu byłbym wniebowzięty... – Haru oczywiście był w swoim żywiole, całkowicie dając ponieść się marzeniom, ale też dał mi bardzo ważną wskazówkę. Byłby wniebowzięty na jego miejscu. Więc dzieci także będę musiał dodać do listy pod tytułem „do zrobienia” jeżeli chcę, by był szczęśliwy.
– Nie przypominam sobie jednak, byś zapraszał tego znajomego na ślub – zmieniłem trochę temat, no bo przecież wiedziałem już wszystko, co wiedzieć o jego chęci do posiadania dzieci chciałem.
– A no bo wiedziałem, że ma dziecko, i jak słyszałeś jego żona też spodziewa się dziecka, więc musi na siebie uważać. No i też nie będą mieć z kim zostawić Lan, a ty dzieci nie lubisz i pewnie nie będziesz chciał jej na weselu... – skwitował, na co westchnąłem cicho. On specjalnie teraz tak to ubrał w słowa, bym wyszedł na tego złego. Ciekawe tylko, czy robi to z premedytacją, czy też nie. 
– Możemy go zaprosić, oczywiście z żoną i tą małą, jeżeli bardzo tego chcesz – odpowiedziałem, zerkając na niego kątem oka, by móc zarejestrować zaskoczony wyraz jego twarzy. 
– I nie będziesz miał nic przeciwko? – dopytał, nie mogąc za bardzo w to uwierzyć. 
– Nie. Jedno dziecko przez jeden wieczór jakoś zniosę – stwierdziłem, wzruszając lekko ramionami. Już chyba wolałbym to dziecko na weselu niż Ryo, więc najprawdopodobniej będę mieć i jednego, i drugiego, skoro to ma go tak uszczęśliwić. 

<Piesku? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz