poniedziałek, 6 maja 2024

Od Soreya CD Mikleo

 Czyli gdyby nie dziadek, Miki by tu sobie mieszkał, i byśmy się prawdopodobnie nigdy nie spotkali... To byłoby nawet lepiej dla niego. No bo przecież tu ma pięknie, ma tu wspaniałe widoki, temperatura jakaś taka względna, nie za ciepła, nie za zimna, Aurora też tu jest, i inne anioły, takie mądrzejsze, i poważniejsze, bo i ogólnie takie lepsze ode mnie. Tak, pozostanie tutaj byłoby dla niego zdecydowanie lepsze. 
– Czyli tu miałbyś idealnie – skwitowałem, wsłuchując się w szum spadającej wody. Zupełnie co innego, niż to jeziorko nieopodal nas. Bo w sumie, mamy tylko jeziorko, bez żadnych takich wodospadów. W ogóle nie mamy wodospadów w pobliżu. A jak mamy jezioro, to jest ono takie trochę bardziej... cóż, muliste. Nie ma takiego ładnego koloru, jak tu. Tu jest naprawdę wspaniale. 
– No tak niekoniecznie. Jest tutaj dziadek, i nie miałbym ciebie. Przez długi czas ludzie nie mieli tutaj wstępu, to miejsce było przed nimi chronione i w ogóle dla nich niewidoczne. Właściwie, to mogły tu być tylko anioły, dopiero później schronienie tu mogły znaleźć jeszcze wygnańcy, a odkąd Aurora bardziej tym zarządza, a nie dziadek, mogą tu być także ludzie – wyjaśnił, trochę bardziej mi tę sytuację rozjaśniając. Czyli faktycznie byśmy się nigdy nie spotkali. No bo jak byłem człowiekiem, i nas rozdzielili, to bym go nigdy nie odnalazł, skoro ludzie nie mieliby tu wstępu. 
– Ale byłbyś tutaj szczęśliwy. Przecież masz tu wszystko. Masz względnie chłodno, wodę, towarzystwo tobie podobnych... może gdybyś był w stanie postawić się dziadkowi, znalazłbyś szczęście w tym miejscu. I był z aniołem, a nie z człowiekiem – odparłem, przyglądając się mu z uwagą. To brzmiało jak życie znacznie lepsze od tego, które ma ze mną, czy też miał, kiedy byłem człowiekiem. Musi martwić się o gorąco, o dostęp do wody, a jak jeszcze byłem człowiekiem, musiał zamartwiać się o mnie, bo a to jedna choroba, to druga, jeść musiałem, i uważać na siebie musiałem, potem jeszcze przedwczesna śmierć, która go załamała... Gdyby się tak z aniołem związał, nie miałby takich problemów. A i ja nie robiłbym jakichś takich dzikich akcji i nie uciekał z nieba, bo nie musiałbym się o niego zamartwiać, że coś mu jest, i coś mu grozi, że sobie nie poradzi, bo miałby takiego cudownego anielskiego partnera i on nie musiałby się o nic martwić. 
– Moje szczęście jest przy mnie – wyznał, uśmiechając się do mnie ciepło i zaraz po tym ucałował mnie w policzek. 
– Ale może mógłbyś być bardziej szczęśliwy, niż jesteś teraz – kontynuowałem, nie chcąc za bardzo mu odpuścić. 
– Z tobą jestem bardziej szczęśliwy. Najszczęśliwszy na świecie – bardzo, ale to bardzo chciał mnie w tym przekonaniu utwierdzić. 
– Coś mi się wydaje, że najszczęśliwszy na świecie będziesz, jak wskoczysz do tej wody – odparłem, trochę zmieniając temat. 
– A może wskoczysz ze mną? Woda jest tu cieplutko, po kąpieli nic ci nie będzie – zaproponował, uśmiechając się delikatnie. 
– A jest ciepła? Bo ja nie lubię ciepłej. No i też nie wiem, czy umiem pływać. Nigdy nie pływałem – odparłem, jakoś tak nie do końca przekonany co do jego pomysłu, woda w takim zbiorniku zawsze kojarzyła mi się tylko i wyłącznie z chorobą, a chory to ja być nie chciałem. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz