poniedziałek, 6 maja 2024

Od Mikleo CD Soreya

 Doskonale rozumiałem jego obawy, gdyby się przeziębił, nie byłoby to dla niego przyjemne i ja to wiem bardzo dobrze, jednak tak jak już mówiłem, ta woda jest ciepła i myślę, że nic mu nie będzie, oczywiście nie chcę go do niczego zmuszać, jeśli nie chce i nie lubi, sam mogę sobie popływać.
- Tak szczerze to pływać nie musisz umieć, poprowadzę cię, pływam bardzo dobrze, a woda jest naprawdę ciepła, trochę tak jakbyśmy znów pływali w gorących źródłach - Wyjaśniłem, przypominając sobie te wspaniałe czasem, młodzież spontaniczni i tylko we dwoje, piękne czasy.
- Pływaliśmy w gorących źródłach? - Był zaskoczony, ale to tylko dlatego, że tego nie pamiętał.
- Tak, byliśmy w tylu miejscach i widzieliśmy takie rzeczy, z których szkoda byłoby nie skorzystać - Wyjaśniłem, wstając z mostu, musząc zdjąć buty, z którymi pływać nie chciałem, nie mówiąc już i tym, że mógłby się zniszczyć, a tego też nie chciałem.
- Chcesz? - Nim zdążył mi odpowiedzieć, wskoczyłem do wody, która otuliła mnie swoim cudownymi objęciami.
Wynurzyłem się dopiero po chwili, zdejmując włosy z oczu, ponownie zerkając na męża.
- Wiesz Miki, chyba sobie odpuszczę, nie chcę być chory - A on znów swoje, czy ja w ogóle jestem słuchany? Przecież chyba jasno dałem mu do zrozumienia, że nic mu nie będzie.
- Nie będę cię zmuszać, jeśli tego nie chcesz, przypominamy ci mimo to, co wcześniej powiedziałem. Nie przeziębisz się, w tym miejscu to po prostu nie jest możliwe - Zapewniłem, kładąc się na wodzie, pozwalając się nieść wodzie.
Sorey siedział na brzegu, nie specjalnie chcąc do mnie dołączyć, co szanowałem, mimo że chętnie spędziłbym z nim czas w wodzie, która była tak cudowna szkoda tylko, że dla mnie, a nie dla niego.
Wodę opuściłem dopiero wieczorem, mimo że najchętniej nigdy bym już jej nie opuścił.
- Chodź, pójdziemy się położyć, jutro czeka nas podróż do domu - Po wyjęciu z wody chwyciłem dłoń męża, prowadząc go do domu, wraz z Psotką mogąc już tylko położyć się spać.

Odejście z Azylu było naprawdę trudne, nasze dzieci nie chciały zostawać tam same i pewnie, gdyby nie Sorey zgodziłbym się na ich powrót, jestem zdecydowanie za miękki dla tych naszych dzieci.
Mimo że było to ciężkie, pożegnaliśmy się z dziećmi, ruszając w drogę powrotną do domu..
- Miki nie martw się tak, dziadek pomoże nam i pokaże im, jak bardzo nie doceniają tego, co mają - Mój mąż, widząc moją niepewność, skupił się na mnie, gdy tylko wylądowaliśmy w jaskini na nocną przerwę.
Sorey jak zawsze był w stanie mnie pocieszyć, podnieść z dołka, bez niego na pewno nie dałbym sobie rady.
- Masz rację, co ja bym bez ciebie zrobił - Odpowiedziałem, przytulając się do niego gorącego ciała.
- Zapewne znalazłbyś sobie kogoś innego i na pewno dużo lepszego - To co mówił, naprawdę mi się nie podobało, on był moim wyborem, to jego kochałem i to z nim chciałem spędzić całe życie, dlaczego on wciąż to neguje?
- Nie mów tak, ja naprawdę cię kocham i nie chcę, abyś tak źle o sobie myślał, sprawiasz mi tym przykrość, pozwól mi kochać cię takim, jakim jesteś z całym bagażem wad i zalet bez ciągłego powstania mi, że jesteś złym wyborem - Na prawdę było mi przykro, gdy tak do mnie mówił, a on mimo to ciągle to robił, wszystko utrudniając mi jeszcze bardziej.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz