Raz jeszcze musiałem wszystkiemu się przyjrzeć i upewnić się, że wszystko jest tak, jak być powinno. Opłacone było wszystko, tort się piekł, alkohol chłodził, goście oczywiście poinformowani, lista była nawet odrobinkę większa, niż początkowo zakładałem; pewnego dnia zgłosiła się do mnie Kana, która chciała także wziąć udział w jego urodzinach. Zgodziłem się na jej obecność, bo czemu by nie. Ona w niczym mi nie zaszkodziła, to jej matka chciała mi ukraść narzeczonego. Poza tym, może też dzięki temu się pogodzą. To chyba była dla niego bardzo ważna przyjaźń, więc jakoś to zdzierżę. Będę uważnie ich obserwować. I Ryo zresztą też będę obserwować. Stoleruję ich obecność.
Do rezydencji wróciłem wcześnie, zdecydowanie za wcześnie, by już z nim wychodzić. Cóż, spędzimy trochę czasu razem, przed wyjściem. Ja muszę jeszcze się ogarnąć, i muszę się upewnić, że Haru dobrze wygląda... tak, na pewno znajdę nam coś do roboty przez ten czas.
– Już jestem. Dzień dobry – odezwałem się, wchodząc do sypialni.
– Już jesteś – usłyszałem zadowolony głos Haru i nim się zorientowałem podszedł do mnie i się do mnie przytulił.
– Ktoś tu się stęsknił – powiedziałem rozbawiony, odwzajemniając ten gest. – Wszystkiego najlepszego – dodałem, odsuwając się od niego, by mu się przyjrzeć. Nie wyglądał tak źle. Trochę ubrania takie zwykłe się wydawały, ale na to jakoś zaradzę.
– Dziękuję – odpowiedział, szczerząc się głupkowato. – I jak, przeszedłem test? – dopytał dostrzegając, że się mu przyglądam.
– Fryzura bardzo mi się podoba, wyglądasz bardzo przystojnie. Zapachów też dobrych użyłeś, pachniesz obłędnie. Tylko strój... poczekaj chwilę – poprosiłem, odchodząc od niego, by podejść do szafy. – Miałeś to dostać później, ale myślę, że teraz też jest odpowiedni moment. I założę coś pasującego do ciebie, i będziemy wyglądać wspaniale – dodałem, podając mu pakunek. Był w nim cały zestaw; spodnie, koszula i do tego kamizelka, a cały ten zestaw jest nie dość, że piękny, to jeszcze bardzo wygodny, czyli coś, co lubi. Wszystko to specjalnie dla niego. – Idę się umyć i ogarnąć, a ty, bardzo proszę, załóż to – dodałem, idąc do łazienki.
Musiałem się umyć, i to tak dosyć porządnie. Skoro mój narzeczony pięknie pachniał, to i ja musiałem, zarówno moje ciało, jak i włosy. A potem też musiałem się ubrać, oczywiście odpowiednio, i dobrać dodatki, i dopiero wtedy mogłem opuścić pokój. – Wyglądasz przepięknie – odezwałem się zadowolony, kiedy opuściłem łazienkę.
– Dziękuję. I muszę przyznać, że to wszystko takie całkiem... przyjemne. I wygodne. Moje ruchy wcale nie są skrępowane – odezwał się, brzmiąc na naprawdę zadowolonego. No to chociaż tyle... bardzo cieszyłem się, że nie dość, że mu pasowało, to jeszcze było mu wygodnie.
– Cieszy mnie to. Możemy więc powoli wychodzić – odpowiedziałem, zerkając na zegar.
– Na pewno nie mamy jeszcze chwili? Takiej chwili tylko dla siebie – zaproponował, podchodząc do mnie i kładąc dłonie na moich biodrach.
– To jest druga część prezentu, na którą jeszcze przyjdzie czas. I zrobię wszystko, co zechcesz – wyszeptałem mu do ucha, po czym delikatnie je podgryzłem. – Chodźmy już – poprosiłem, chwytając jego dłoń i wyciągając go z rezydencji. Oby ta cała niespodzianka się mu spodobała, i że się będzie świetnie bawił, bo w tej chwili tylko to się dla mnie liczyło.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz