Czułem, że mój panicz był na mnie zły i to nawet bardziej niż na to wskazywało jego zachowanie, nie dziwiło mnie to za bardzo, bo gdybym to ja był na jego miejscu, również czułbym się z tym źle, oj będę musiał mu to wynagrodzić i to naprawdę porządnie wynagrodzić i to najszybciej jak się tylko da.
- Tak, idziemy, idziemy - Od razu wstałem z łóżka, podchodząc do mojego panicza, który przyglądał mi się uważnie w odbiciu. - Coś się stało? - Zwróciłem uwagę na jego spojrzenie, które było zupełnie inne, zdecydowanie bardziej oschłe niż zazwyczaj a może tylko mi się tak wydawało? Tego nie wiem, czasem zdecydowanie za bardzo przesadzam.
- Nie, nic się nie stało, chodźmy już - Odwrócił się w moją stronę, ruszając do wyjścia z sypialni, a następnie rezydencji prowadząc mnie w stronę cmentarz.
Tam natomiast uświadomiłem sobie, jak dawno mnie tu nie było i jak bardzo go zaniedbałem, było mi z tego powodu naprawdę głupio, powinienem częściej tutaj przychodzić, nie mogę zaniedbywać mojej babci, która zawsze ze mną będzie. Mimo że jej ciało już umarło, dusza wciąż gdzieś tu jest i widzi wszystko to, co robię i jak moje życie się potoczyło.
- Cześć babci, dawno mnie tu nie było - Mówiłem do niej tak, jakby miała mnie usłyszeć, bo tak czułem i wiem, że można mnie z tego powodu brać za głupka i może to jest głupie, ale ja w to wierzę i nie chcę tego zmienić. A zdanie innych e tym wypadku w ogóle mnie nie obchodzi.
Zająłem się grobem, doprowadzając go do porządku, chcąc, aby znów wyglądał tak, jak wyglądać powinien.
Zadowolony skupiłem się jeszcze przez chwilę na modlitwie, bardzo chcąc, aby moja babcia gdziekolwiek by się nie znajdowała, była bezpieczna i szczęśliwa.
Z powodu tego przyjścia na cmentarz mój nastrój od razu się pogorszył, każde przyjęcie na cmentarz przypomina mi o śmierci mojej babci o tym, że nie powinienem się bawić, nie w dzień śmierci babci, powinienem to przeżyć w spokoju tu z nią, a nie imprezować wczoraj z bliskimi, tak być nie powinno...
- Coś się stało? - Mój panicz chyba zauważył moją moje, która mówiła wszystko, dosłownie wszystko.
- Nie, to znaczy trochę tak, zawsze, gdy przychodzę tu do babci, czuje się jakoś dziwnie, jak chyba każdy, kto przychodzi na gród swoich bliskich - Wytłumaczyłem, uśmiechając się do niego ciepło.
- To nie jest już ważne, chodźmy, przecież mieliśmy pójść na spacer - Chwyciłem jego dłoń, całując jej wierzch, ciągnąć w stronę parku, który znajdował się niedaleko cmentarza, w którym często przebywałem, gdy opuszczałem moją babcię.
Z moim paniczem chodziliśmy po alejce, zwiedzając piękny park, gdzie kwiaty już zakwitły, a ich zapach był po prostu obłędny. Zasiadając na starej ławce, mogliśmy wygrzać się na słońcu, nie siedząc w zamknięciu, gdy pogoda była wręcz idealna.
- Jest za ciepło - Mruknąłem w końcu, gdy zaczęło się robić jak dla mnie za ciepło.
- Słucham? Jest ciepło to prawda, ale bez przesady dobrze się czujesz? - Zaskoczony zerknął na mnie, nie rozumiejąc mnie.
- Oczywiście, że tak to ty jesteś ciągle zmarznięty, pewnie dla tego ta temperatura jest dla ciebie idealna - Stwierdziłem, wzdychając przy tym ramionami.
<Paniczu? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz