środa, 1 maja 2024

Od Mikleo CD Soreya

Odkupił? I co mi po tym, to już nie to samo, czy on rozumie, że ja nie chcę tu tego psa? Ile jeszcze razy mam mu to powtarzać? Chyba w nieskończoność, bo on i tak zdania nie zmieni, chcę tego psa i moje zdanie już się nie liczy.
Wzdychając ciężko, patrzyłem przez chwilę na męża, z uwagą rozmyślając nad tym wszystkim.
Nie mając zamiaru tego komentować, wstałem z fotela, odłożyłem książkę na miejsce, odwracając się w stronę męża.
- Skoro tak ci na tym psie zależy, niech już zostanie, ale ma trzymać się ode mnie z daleka - Zgodziłem się na to, aby piesek został w domu, co nie oznaczało, że ją polubię, mogę przełamać się i zacząć ją tolerować, przynajmniej tyle mogę mu obiecać.
Sorey uśmiechnął się do mnie szeroko, podchodząc bliżej, aby z radością ucałować mnie w usta przytulając jeszcze mocniej.
- Dziękuję, tak bardzo się cieszę, będę o nią dbał i obiecuję, że nic już nie zniszczy, ale tego, aby trzymała się od ciebie z daleka, nie mogę ci obiecać, jeśli tak bardzo ci na tym zależy, musisz porozmawiać o tym z Psotką - Zadowolony uśmiechnął się do mnie, nie wypuszczając mnie z objęć, przesadnie ciesząc się z mojej pasji, on naprawdę jest dziwny.
- Już się tak nie ciesz, zgadzam się tylko dlatego, że nie odpuścisz tego pieska, a skoro ci tak bardzo na tym zależy odpuszczę - Wyjaśniłem, musząc się czasem ugiąć dla niego tym bardziej, gdy on sam już jasno określił swój punkt widzenia, nie patrząc na to, co ja o tym myślałem.
- Cieszę się, bo jesteś kochany i zawsze taki byłeś, tylko czasem udajesz takiego oschłego - Oczywiście, tylko udaje takiego, jakim jestem naprawdę, a on tego nie zauważa, cały czas mając mnie za doskonałego anioła, którym wcale nie jestem.
- Nie podlizuje się tak, mam nadzieję, że mi to jakoś wynagrodzisz, moja dobroć też ma swoją cenę - Oczywiście, mówiłem poważnie, nie może być tak, że ja zgadzam się na to, aby pies został, mimo że wcale mi się to nie podoba i nie dostaje niczego w zamian.
- Wynagrodzę ci to, najlepiej jak będę tylko potrafił - Wymruczał mi do ucha, podgryzając mój płatek.
Chciałem mu nawet coś odpowiedzieć, ale po pierwsze nie wiedziałem co, a po drugie nasze dzieci pojawiły się już na dole, witając się z pieskiem, który wesoło merdał ogonem na ich widok.
- Tato możemy wyjść dziś gdzieś? - Zapytał Haru który miał ewidentnie dość siedzenia w domu, nic dziwnego Serafin wody, my nie możemy za długo wiedzieć w zamknięciu..
- Nie, kara to kara jeszcze się nie zakończyła - Sorey nie chciał się zgodzić na wyjście z domu naszych dzieci.
- Mamo przekonasz tatę? - Poprosił, chyba myśląc, że znów stanę w ich obronie, mimo że już nie raz mówiłem im, już coś na ten temat.
- Przepraszam, ale nie, tata dał wam karę, bo sobie na nią zasłużyliście, nie zdejmę jej wam, dopóki tata nie stwierdzi, że już się ona zakończyła - Wyjaśniłem, od razu dostrzegając minę syna.
- Ale..
- Jeśli chcesz o tym rozmawiać to z tatą nie ze mną - Dodałem, widząc, że nas syn nie chcę odpuścić..

<Pasterzyku? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz