wtorek, 7 maja 2024

Od Mikleo CD Soreya

To była bardzo ciekawa propozycja, chętnie bym zjadł coś, co wyszło spod jego ręki, a nie tylko mojej. Mój mąż, jeśli chcesz, to potrafi, problem jednak jest w tym, że w siebie nie wierzy i nie jestem pewien nawet czy uwierzyć potrafi, ciągle tylko zmienia temat, gdy tylko mówię o nim, przez cały czas słysząc, jaki to on jest bezużyteczny, ja naprawdę tego nie pojmuję, kiedyś taki nie był, ta jego osobowość zmieniła się wraz z przemianą, czy jeszcze kiedyś będzie taki, jakiego go zapamiętałem? Obawiam się, że nie mimo moich najskrytszych chęci.
- Zjadłbym coś, bardzo chętnie tylko Hym, o może na taką kolację zrobisz nam jakiegoś kurczaka z warzywami? - Zaproponowałem, pamiętając, że kiedyś był w stanie zrobić nam naprawdę dobrego kurczaka, a warzywa są tak proste w przygotowaniu, że każdy chyba byłby w stanie je zrobić.
- Kurczaka z warstwami? Wiesz, nie jestem pewien czy aby na pewno mi to wyjdzie, wiesz przecież, że umiem tylko proste dania - Czy to danie było jakoś bardzo skalkulowane? Raczej nie, z resztą przecież będę z nim w domu, a to oznacza, że mogę to zrobić razem z nim, a jeśli już naprawdę będzie zdania, że nie chcę tego robić ze mną, to dam mu zeszyt, w którym kiedyś zapisywał wszystkie swoje kuchenne przepisy, bo skoro w tamtym życiu mu to wychodziło, to dla czego miałoby w tym nie wyjść?
- Dasz radę, ja w ciebie wierzę - Nigdy w niego nie zwątpiłem i nigdy nie zwątpię, tego może być pewien.
- Wiara nic tu nie da owieczko - A on jak zawsze swoje, co za uparte dziecko.
- Twój pesymizm mnie załamuje, pomogę ci, jeśli będzie trzeba, niczym się nie przejmuj, a teraz proszę koc, ogień i powinno być ciepło - Widząc, jak bardzo mu zimno chciałem, aby zajął się teraz sobą, porządnie wygrzewając ciało.
- Muszę jeszcze małej dać jeść - No tak pies, jak mogłem o niej zapomnieć.
- Już jej dam, zostaw to - Tak jak zarządziłem, tak zrobiłem, okryłem go porządnie kocem, zabierając od niego jedzenie dla psa, które jej sam przygotowałem, podając prosto przed pyszczek.
- A więc jednak ją polubiłeś? - Na to znacznie zmarszczyłem brwi, no na pewno, bo raz ją nakarmiłem, za dużo sobie wyobraża.
- Nie, za dużo sobie nie wyobrażaj - Uspokoiłem go, kładąc obok niego. - Idź już spać, rano czeka nas ciężka podróż.

Tak jak mówiłem, tak też się stało, było zimno i mokro a droga dłużyła się jak nigdy dotąd, Sorey miał już dość i z trudem leciał za mną, nie chcąc przerwy, pragnąc tylko, znałeś się w domu.
To natomiast wydarzyło się dopiero wieczorem tuż przed ulewą, którą udało nam się ominąć.
- Idź od razu do łazienki i weź gorącą kąpiel - Zwróciłem się do męża, wiedząc, jak bardzo zmarzł.
- A co z Psotką, tobą i rzeczami - Oczywiście wszystko ważniejsze od jego samego.
- Zaraz wszystko biedzie suche, ale tu już idź - Trochę tak mu rozkazując, nim jednym ruchem ręki wyruszyłem męża, psa i rzeczy. - No już na co czekasz? - Dopytałem, marszcząc swoje brwi.

<Pasterzyku? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz