środa, 1 maja 2024

Od Soreya CD Mikleo

 Nie zamierzałem się zgadzać, bo i czemu bym miał? Wystarczająco długo byłem miękki, i im odpuszczałem, i za długo z tego korzystali. Ale to się skończyła. Poza tym, czemu miałbym się zgodzić, to był tak właściwie trzeci dzień kary, zdecydowanie za krótko ona trwa, bym mógł ją przemyśleć i na coś się zgadzać. Jeżeli będą się dobrze zachowywać, na pewno wcześniej zniosę im karę, przynajmniej Haru, bo on nie zawinił aż tak, jak Hana. Hana znacznie dłużej będzie uziemiona. 
– To nie podlega dyskusji. Za jakiś czas, kiedy się nauczycie szacunku do nas i będzie informować nas o każdym wyjściu, to się będę zastanawiał. Teraz jest na to za wcześnie – powiedziałem spokojnie i jednocześnie stanowczo, podchodząc do półek, by odłożyć na nie nowo zakupione książki. 
– Ale ja się miałam spotkać z Collinem dzisiaj – mruknęła Hana niby cicho, ale ja doskonale ją usłyszałem. 
– I jeszcze się przez długi czas z nim nie spotkasz, młoda samo. Na górę – powiedziałem, odwracając się w ich stronę. 
– A Psotka przypadkiem nie potrzebuje spaceru? – spytał Haru, dalej nie chcąc odpuścić tematu. 
– Już była. Może wieczorem by się jej przydała krótka przebieżka, ale do tej pory jeszcze dużo czasu. I nie wiem, czy bym cię puścił. Do swoich pokoi – powtórzyłem, trochę bardziej dobitnie. 
Rodzeństwo spojrzało po sobie, a następnie udali się na górę, tak jak ich o to poprosiłem. Gdyby się zachowywali, to nic takiego by miejsca nie miało. Sami sobie na to zapracowali. A Hanie to ja teraz w ogóle nie ufam. I jej już bardzo ciężko będzie to zaufanie odbudować. Jeszcze ten Collin... jak go gdzieś spotkam na mieście, nie chciałbym być na jego miejscu. 
– Haru będzie ciężko utrzymać w domu, anioły wody nie da się utrzymać w zamknięciu – odpowiedział Mikleo, chyba odrobinkę nieprzekonany do moich praktyk. Był za bardzo miękki dla nich, i teraz mamy to co mamy. Teraz tak łatwo się nie dam. 
– Na szczęście jutro już wyjdzie z domu, bo ma szkołę. I Hana też. I nie będzie już w zamknięciu – powiedziałem, wzruszając ramionami. Dwa dni w zamknięciu nic mu nie zrobią. Gdyby byli dwa miesiące w zamknięciu owszem, trochę by im mogło zacząć odbijać, no ale to tylko weekend. Zobaczymy, jak się po tym będą zachowywać. 
– Skoro tak twierdzisz... co to za książki? – spytał, dopiero teraz zwracając uwagę na to, co położyłem na półce. 
– Była wyprzedaż, to złapałem coś nowego. A przynajmniej mam nadzieję, że nowego. A ciebie, droga panno, nie będę nosił na rękach. Dostałaś już ode mnie wystarczająco dużo uwagi. Teraz muszę ją poświęcić komuś innemu – zwróciłem się do psinki, która opierała się o moje nogi, ewidentnie chcąc mojej uwagi. Mała zazdrośnica. Nie spodobało jej się to; prychnęła cicho, jakby niezadowolona, i udała się na swoje posłanko. – Możesz na nie zerknąć, jeżeli chcesz, a ja pójdę zakupy rozpakować. I może ci coś zrobię. Kupiłem kilka słodkości, z myślą o tobie. Chcesz coś? – zaproponowałem, na powrót interesując się tylko i wyłącznie moim przepięknym mężem. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz