piątek, 3 maja 2024

Od Soreya CD Mikleo

 Przyglądałem mu się jeszcze przez chwilę, i po chwili przytuliłem go delikatnie do siebie. Co w końcu miałem mu powiedzieć? Że oboje zawiedliśmy? Bo tak ewidentnie było. On był za łagodny dla nich, a ja mu ulegałem, wskutek czego wlazły nam na głowę i teraz wcale nie chcą odpuścić. Nieważne, jaką karę byśmy im nie dali, nic by to nie dało. Skoro już teraz nie uszanowali mojego nie, innego też by nie uszanowali. A jakbym jeszcze teraz zmienił zdanie i powiedział im, że jednak do dziadka się nie udajemy, to już w ogóle niczym by się nie przejmowali. Powiedziałem A i muszę zrobić B. 
– Nie będziesz musiał go słuchać. Ja się z nim skonfrontuję. Pomarudzi sobie, pomarudzi, i się nimi zajmie. A może tak mu mocno zajdą za skórę, że będzie miał ich dosyć i będzie nas przepraszał za te wszystkie wszystkie słowa – dodałem trochę tak żartobliwie, by mój Miki choć trochę się rozchmurzył.
– Mhm, albo będzie nam mówił, że jesteśmy beznadziejni – mruknął przestraszony, wtulając się w moje ciało. 
– No to sobie pomarudzi. To nic strasznego. Nie martw się, nie skrzywdzi dzieci, czy ciebie. Nie pozwolę na to – mówiłem łagodnie, gładząc go po plecach. – Połóż się, ja przypilnuję, by znów nigdzie nie uciekły i by nie wzięły za dużo rzeczy, bo ja tego dźwigać nie zamierzam – dodałem, odsuwając się od niego, czując się nie do końca pewnie, kiedy nie miałem tej dwójki na oku. Już coś na pewno kombinują, jestem tego bardziej niż pewien. One są niereformowalne, i po kim to mają, to nie mam pojęcia, bo na pewno nie po nas. 
– Nie chcę się położyć, spakuję nas – stwierdził, na co delikatnie zmarszczyłem brwi. 
– Nas? Chyba was, chciałeś powiedzieć – odezwałem się, trochę go nie rozumiejąc. 
– Lecę z wami. Ktoś was poprowadzić musi – odpowiedział, na co delikatnie zmarszczyłem brwi. Ale że co? Myślałem, że lecę sam z dziećmi. Jak on to w ogóle widzi? 
– Ale kto wtedy zostanie z Psotką? Jest za mała, nie możemy jej tak samej zostawić – odezwałem się, martwiąc się o tę kuleczkę. Koty zostać same mogły, dałoby się im nieco więcej jedzenia i jakoś by to zniosły, no ale Psotka? Nie wiem, jak zareaguje na pobyt samej tutaj. Mogłaby trochę ten dom zniszczyć niepilnowana, nawet jak się wszystko pochowa. Na dwór też jej na taki długi czas nie zostawimy, jest za zimno, biedna zmarznie strasznie. Może byśmy ją wzięli ze sobą, w końcu jest malutka, ode mnie by miała cieplutko, mielibyśmy trochę więcej przystanków dla niej, ale to chyba byłaby taka bezpieczna opcja. No bo też nigdzie jej nie zostawimy, bo i komu? Trochę za późno na takie rzeczy. Nie wiadomo, czy Misaki, albo Lailah, mają czas, by zająć się taką malutką kluseczką, która tej atencji jednak trochę potrzebuje. Ja tutaj zostać nie mogę, bo Miki się ugnie i ich nie doprowadzi do Azylu, tylko zaraz wróci do domu. Tak więc albo pieska bierzemy ze sobą, albo Miki zostaje tutaj, innego wyjścia w tej sprawie nie dostrzegam. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz