piątek, 12 stycznia 2024

Od Daisuke CD Haru

 Jak to co ze mną miał? Same najlepsze rzeczy. I będzie miał jeszcze lepiej, jeżeli będzie mi wierny. Co prawda, czysto teoretycznie mnie nie zdradził, bo została mu podana niechciana substancja, ale zdradzony się czułem. Teraz już jest ze mną lepiej, miałem na głowie trochę inne rzeczy, jak chociażby to, że jestem głupim kotem, no ale dalej gdzieś w pamięci mi to pozostało. I jeszcze trochę tam będzie. Jak na razie jednak Haru sobie radzi świetnie, i robi wszystko, bym mu wybaczył. I mu wybaczam. Jednak tej relacji jego i Ryo będę musiał się mocno przyjrzeć i na niego uważać. Wiedziałem, że długo się znają, ale ta dzisiejsza konwersacja ich dużo mi do myślenia dała. I jeszcze mocno mnie zaniepokoiła. Muszę znaleźć jakiegoś asa w rękawie, który sprawi, że będę miał przewagę nad Ryo, i tym samym będę spokojniejszy. 
Poczułem potrzebę otarcia pyszczka o jego skroń, no i to zrobiłem. Nie wiem, skąd ta potrzeba. Tak po prostu tego chciałem. Może po prostu trochę mi takich pieszczot brakowało. Cały dzień coś trzeba było robić, gdzieś chodzić, kogoś przesłuchiwać... i gdzie w tym wszystkim czas na głaskanie kotka? Teraz miałem bardzo mało atencji, a ja nie lubiłem, kiedy miałem mało atencji, czy to byłem człowiekiem, czy to jakimś brzydkim kotem. 
Haru uśmiechnął się z rozczuleniem, a następnie mnie podrapał pod bródką i zaczął kierować się do domu. Nie podobał mi się ten uśmiech. Miałem nadzieję, że nie pomyślał sobie, że jestem słodki. Bo słodki nie byłem. Ja wiem, że koty są wspaniałe, i słodkie, ale ja typem kota byłem beznadziejnym. I na pewno nie słodkim. Słodka to była Dama, taka piękna, i puchata, i mięciutka, a ja? A ja jakiś taki nijaki i prostacki byłem. 
Po znalezieniu się w mojej rezydencji Haru wpierw poszedł mnie zanieść do mojej sypialni, a następnie poszedł do kuchni, o czym mnie poinformował. Szczerze, to tak trochę tego nie rozumiałem. Przecież był dzwoneczek. Jakaś pokojówka w pobliżu też zawsze być powinna. A on co? Chodzi aż do kuchni. A przecież to dosyć daleko. Może zapomniał? 
Reszta dnia minęła na bardzo spokojnie. Poczekaliśmy na obiad, zjedliśmy go, przyszła jeszcze do nas Suzue z tym moim antidotum, które śmierdziało i smakowało obrzydliwie, ale cierpliwie je wypiłem tym swoim języczkiem małym. Najważniejsze, że już jutro będę sobą. A przynajmniej z taką myślą zasypiałem, czyściutki i zwinięty w kulkę na klatce piersiowej Haru. 

Obudziłem się najprawdopodobniej kilka godzin później, głaskany po głowie przez Haru. I od razu też jakoś tak lepiej się czułem. Inaczej, niż w ostatnich dniach. Otworzyłem niechętnie oczy, patrząc na niego zaspanym wzrokiem. I co on taki rozbawiony jest? Nie spodobało mi się to. 
- A ty co taki...? W końcu brzmię normalnie – odezwałem się zadowolony, zrywając się do siadu. To dlatego tak dziwnie się czułem. Bo byłem człowiekiem. W końcu. Moje piękne ciało wróciłem, więc i ja wróciłem do gry. Odwróciłem głowę w stronę lustra, by móc spojrzeć na swoje piękne lico, i... zamarłem. – Co to ma być? – spytałem chyba sam siebie, wstając z łóżka i podchodząc do lustra. Nie byłem w pełni sobą. Z kota pozostały mi uszy, i ogon. I jak ja założę spodnie? Albo bieliznę? Przecież to nie będzie możliwe. Znaczy, możliwe może będzie, ale czy wygodne? Nie wydaje mi się. – Wiem, że wyglądam zbyt groteskowo, ale to nie powód, by się ze mnie naśmiewać – burknąłem w stronę mojego partnera, narzucając na swoje ciało szlafrok, bo chyba tylko w tym będzie mi najwygodniej.

<Piesku? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz