Poruszałem energicznie swoimi wilczymi uszami uważnie, przyglądając się planszy.
– Jesteś zmęczony? – Zapytałem, nie musząc unosić głowy, słysząc wszystko doskonale.
– To tylko ziewnięcie – Stwierdził od razu, dostrzegając moje spojrzenie zmienił zdanie. – No może trochę – Zdecydowanie nie może, ale na pewno, natomiast nie będę z nim się wykłócał doskonale, wiedząc, że ma już dość dzisiejszego dnia.
– W takim razie pora iść spać – Od razu zacząłem wszystko pakować, wiedząc, że powinniśmy pójść już spać.
– Dlaczego to wszystko już chowasz? – Mój panicz nie był do końca zadowolony z mojego zachowania, chociaż tak naprawdę nie wiedziałem, dlaczego był zmęczony, a więc nie było sensu grać dalej.
– Jesteś zmęczony, i to widać, a przyznam, że i ja chętnie położyłbym się spać – Wyznałem, wiedząc, że jeśli i ja dam mu znać o zmęczeniu na pewno odpuści sobie to powstrzymywanie się przed snem.
– No dobrze, skoro i ty jesteś zmęczony to faktycznie możemy położyć się spać – No i tego od niego zdecydowanie oczekiwałem, skoro był zmęczony to nie było sensu męczyć się jeszcze dłużej, tym bardziej że jutro musimy wstać bardzo wcześnie. No i może mu to nie będzie przeszkadzało, ale ja zawsze mam problem z wczesnym wstawaniem.
Uśmiech, który pojawił się na mojej twarzy był naprawdę szeroki od razu zbliżyłem się do jego twarzy, całując w czoło.
– Choć – Uchwyciłem jego dłoń, ruszając w stronę koce, na którym się położyłem, przyciągając go do siebie, kładąc na swoim ciele, dodatkowo nakrywając kocem. – Dobranoc – Połączyłem nasze usta w delikatnym pocałunku na dobranoc, chcąc, aby jego sen był spokojny.
Mój pani już nawet nie odpowiedział, a to oznaczało, że już zdążył zasnąć. Moje biedactwo tak długo się powstrzymywał, nie chcąc pokazać mi zmęczenia czasem naprawdę nie jestem w stanie go zrozumieć.
Pogładziłem delikatnie jego mięciutkie włosy samemu, zamykając oczy, aby spokojnie odpłynąć do krainy snów.
Wczesnym rankiem mimo mojego niezadowolenia musiałem wstać tak jak życzył sobie mój piękny mąż.
Mimo zmęczenia przygotowałem nam śniadania jak zawsze starając się, aby było ono dobre, dając nam siłę na dalszą podróż.
Dzięki pięknej pogodzie mogliśmy nadrobić wczorajszy dzień, robiąc sobie przerwę na posiłek, o który jak zawsze zadbałem.
Muszę przyznać, że po obiedzie byłem bardzo zmęczony, nie mając chęci na dalszą podróż.
– Nie rozsiadaj się tak, musimy ruszyć w dalszą podróż – Panicz, dostrzegając moje posadzenie tyłka na ziemi od razu zwrócił na mnie uwagę.
– Nie możemy zrobić sobie przerwy? – Miałem nadzieję, może jednak zrobimy sobie te dziesięć, a może piętnaście minut przerwy przed dalszą podróżą.
– Nie ma nawet o tym mowa, musimy ruszać w dalszą drogę – No i tyle byłoby z mojego lenistwa no nic jeszcze będzie okazja, aby odpocząć.
Od razu podniosłem się z ziemi, pakując wszystkie rzeczy do torby, ruszając w stronę koni, które były gotowe na dalszą podróż.
Ziewnąłem, siadając na grzebie Rain.
– Czyżby ktoś tu był zmęczony? – Daisuke zwrócił na mnie uwagę, ruszając swojego konia, za którym od razu ruszyła moja klacz.
– Nie jestem fanem wczesnego wstawania i doskonale o tym wiesz, szczerze powiedziawszy już nie mogę doczekać się dotarcia na miejsce – Przyznałem, już, wyobrażając sobie nasz miesiąc miodowy i czas spędzony sam na sam z moim pięknym mężem.
<Paniczu? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz